Wywiad - Gwiazdeczka

Rachela: Jak wspominasz erę polskich blogów o Tytanach? Szmat czasu i mnóstwo utraconego contentu zaserwował nam Onet kasując swoją domenę. Czy było ich wystarczająco dużo? Czy miałaś swoich ulubionych autorów?


 


Gwiazdeczka: Bardzo dobrze, chociaż dzisiaj pamiętam to już tylko jak sen – czyli nieszczególnie szczegółowo. Trzeba przyznać, że to był zupełnie inny (i bardzo tętniący życiem) świat i klimat, niż teraz. Nie, że teraz mi się nic nie podoba – po prostu naprawdę: kiedyś to było! I na pewno wielu się zgodzi. Blogów było od groma – praktycznie cały czas znajdowało się coś nowego. Tęsknię za ekscytacją, którą się czuło na wieść o nowej notce i za czekaniem na nexta. Ulubieni autorzy: ... Prawie każdy. Zawsze byłam pełna podziwu dla wyobraźni innych i sposobu, w jaki to przekazują, w jaki składają zdania. Tym bardziej, że w wieku 14-17 lat czułam, że wyrażam się w swoich tekstach/postach jak potłuczona, przy czym każdy, a zwłaszcza młodsi autorzy/użytkownicy wydawali mi się bardziej dojrzali w swoich wypowiedziach/tekstach. Dosłownie czytałaś i czułaś geniusz, który wylewa się z ich słów. Nic dziwnego, bo blogosfera/serwis to siedlisko inteligentnych, wybitnych ludzi


 


R: To prawda, autorów było mnóstwo i fanfikcja czasami służyła nam jak drugie życie. Twój blog również się wyróżniał, a ja (i pewnie nie tylko ja) czytałam notki z wypiekami na twarzy. Zanim jednak podpytam o Twoją twórczość, skupimy się na samej istocie tworzenia fanfików.


Jaką rolę w fandomie pełnią historie fanów i czy takie pisanie robi więcej dobrego niż złego? Podpowiem, że mam tutaj na myśli wojny shipperów i shipy, które – chcąc czy nie chcąc – stały się paliwem twórczym dla wielu autorów. Uściślając, jakie możemy wyróżnić wady i zalety pisania fanfików?


 


G: Przede wszystkim to rozrywka dla nich samych i czytelników. Możesz poprowadzić historię w jakimkolwiek kierunku zechcesz, wprowadzić rzeczy, które zawsze chciałaś zobaczyć w serialu/komiksie, a z wielu powodów nie było szansy ich zobaczyć w produkcji. Warto jednak podchodzić do czytania historii z dystansem, by nie wpaść histerię i nie stać się fanatycznym uczestnikiem, wyżej wymienionych przez Ciebie... wojen shipperów. Nie demonizuję oczywiście ciekawych dyskusji/sporów zachowujących kulturalny ton, chodzi tutaj o to, by nie przerodziło się w to we wzajemnie skierowaną nienawiść. Jednocześnie nie wyłączajmy całkowicie emocji, bo przecież po to przychodzimy czytać, żeby je poczuć i pobudzić wyobraźnię. Generalnie nie widzę, a raczej nie rozumiem, dlaczego pisanie fanowskich historii miałoby robić coś złego (nie licząc sytuacji, gdzie autor jawnie poprzez historię próbuje w jakiś sposób kogoś obrazić). Nie możemy do końca przewidzieć, jak odbierze naszą twórczość publiczność, ale to nie my odpowiadamy za reakcje czytelników – to oni mają nad sobą kontrolę i oni muszą ją utrzymać – jeżeli ktoś nie lubi czy to jakiegoś pairingu czy czegokolwiek innego, co jest w danej historii – zawsze może wyjść i nie czytać, nie jest zmuszony do czytania. I nie mówię tego w żaden sposób opryskliwie – stwierdzam tylko oczywistość. Jednakże trzeba brać po uwagę, że większość widowni jest nastoletnia i normalnym jest, że nastolatkom zdarza się wybuchnąć, mocno coś przeżywać. Jak to powiedział znany Polak: bądźmy łagodni! (i wyrozumiali).


Podsumowując moje masło maślane: wszystkich zalet nie sposób wymienić, ale z pewnością kilka z nich to: ucieczka z realnego świata, której wszyscy czasem potrzebują, rozwój wyobraźni i słownictwa, ćwiczenie umysłowe, zadowolenie samego siebie i widowni, możliwość tworzenia i wdrożenia czegokolwiek się chce, inspirowanie innych, ukazywanie perspektyw/punktów widzenia, o których inna osoba mogła nie pomyśleć, a które okazały się dla niej czymś cennym oraz cytując Agatkę z Krainy Grzybów: i mnóstwo dobrej zabawy! Wadę, po ponownym rozważeniu, widzę na razie tylko jedną: zatopienie się w swoim świecie i twórczości tak bardzo, że przestaje cię interesować cokolwiek innego, nie czytasz innych historii lub nie oglądasz seriali/filmów – zamykasz umysł na inne opcje. Ja osobiście tak mam z serialami – rzadko cokolwiek oglądam, bo stworzyłam sobie w mózgu coś, czego nic mi już nie jest w stanie niczym zastąpić. Staram się jednak z tym walczyć.


 


R: Właśnie, zatopienie się w innym świecie czasami pomaga, innym razem przeszkadza w tworzeniu. W odniesieniu do Twojego bloga, pamiętam, że było na nim kilka (naprawdę dobrych!) rozdziałów, ale po jakimś czasie przeszłaś na fanarty. Jaką technikę pisania wybrałaś, co  poza modą na blogi było inspiracją i dlaczego nie wypaliło? Kojarzę, że niezbyt pewnie czułaś się opisując wątki miłosne, jednak Twój RobStar  w żadnym stopniu nie zasłużył na tak surową ocenę autorki. Jaka była Twoja fanfikcja, jaki obraz Tytanów chciałaś przedstawić?


 


G: Dzięki za dobre słowa. Fanarty i notki na moim blogu przeplatały się ze sobą. W pewnym momencie stwierdziłam, że fajnie będzie oprócz opowiadań dodawać czasem jakieś rysunki w Paintcie/Paint.NET – to były w sumie moje początki rysowania na komputerze. To fakt, że romans nigdy nie był moją „domeną” – ale swego czasu miałam zajawkę na pairingi i lubiłam RobStar, więc też chciałam spróbować swoich sił na tym polu. Generalnie blog miał się bardziej skupiać na Gwiazdce i jej relacjach z drużyną oraz na misjach – każdy pewnie zauważył, że bardzo lubiłam sceny walk i zdecydowanie ich opis sprawiał mi największą satysfakcję w całym blogowaniu. Walki to zresztą jedna z najważniejszych rzeczy w świecie superbohaterów i poniekąd zawsze widziałam w nich coś ciekawego, swego rodzaju sztukę. Chciałam również ukazać bardziej waleczną stronę Gwiazdki i lepiej wykorzystać jej moce – w serialu miałam wrażenie, że jej potencjał nie został do końca wykorzystany i miejscami jej siła była wręcz degradowana.


„Stworzyłam” Gwiazdce również kuzynkę, wykorzystując do tego postać pojawiającą się kilkukrotnie w tle w odcinku 29 i nazwałam ją Solaris. Z tego, co pamiętam, była ona chyba częścią drużyny od pewnego momentu w historii. Trochę żałuję, że nie zapisałam nigdzie tych notek, bo mogłabym powiedzieć coś więcej, ale cała historia zakończyła się chyba na cliffhangerze, gdzie Star wyważa drzwi w jakimś podziemiu, chcąc ratować Tytanów przed śmiercią z ręki Komety, Red X’a... I chyba Slade też był w tej bajce!


Ogólnie nie wypaliło, bo brakowało pomysłów, brakowało pasji, wręcz nie wiedziałam, dokąd w ogóle zmierzam w tych opowiadaniach – a mam tendencję do rozjeżdżania się w kilku kierunkach, zamiast podążania jednym. Pisałam, bo wtedy wszyscy pisali. Bałam się też, że nie będę w stanie w ciekawy sposób poprowadzić dalej tej akcji, że wszystko będzie zbyt oklepane, więc strach przed porażką też tu był decydującym czynnikiem. Gdybym miała naprawdę dobry pomysł i zapał, dalsze pisanie miałoby sens. Później już na dobre się przekonałam, że wolę ilustrować swoje wizje – albo ukazywać jakieś sytuacje na pojedynczych ilustracjach albo tworzyć komiks.


 


R: Fanfiki miodem na nasze emocje, fanarty miodem dla naszych oczu. Skąd czerpiesz inspirację do tworzenia fanartów? Czy odnotowujesz istotny progres w ich tworzeniu? Co lub kogo najczęściej przedstawiasz?


 


G:Z seriali i filmów (głównie animowanych) oraz z nałogowego wyszukiwania rzeczy Internecie. Później wystarczy dać się ponieść swojej wyobraźni, a pomysły same przychodzą. A że mam tendencję do zamyślania się i zbytniego zatapiania się w swoim świecie 24/7, to często wizualizuję sobie jakieś akcje/scenki z postaciami, co jest swego rodzaju treningiem umysłu i jeszcze bardziej pomaga w przelewaniu wizji na papier czy ekran. Obecnie mam artblocka, z którym próbuję walczyć, ale oceniając ostatnie lata, dostrzegam, że raczej poprawiłam się w rysowaniu. Chociaż, jak już kiedyś gdzieś wspominałam: to, co tworzę, zawdzięczam impowizacji i często łapię się na tym, że kombinuję, jak coś zrobić/narysować – a często brakuje mi nawet podstawowej wiedzy o rysunku czy umiejętności. Najczęściej tworzę designy postaci, ilustracje z kreskówkowymi Młodymi Tytanami, naszymi serwisowymi Nightwatch i postaciami ze swoich światów. Większość moich tworów jest w jakiś sposób powiązana ze sci-fi – „grawituję” w stronę wszystkiego, co nieziemskie. W przyszłości planuję też tworzyć różnego rodzaju kosmiczne ilustracje z ciałami niebieskimi i skupić się bardziej na tłach, co jest moim słabym punktem, a co mogłoby wzbogacić prace z postaciami oraz pomóc w przedstawieniu własnych światów i czegokolwiek, co mam pod kopułą, a nie umiem.


 


R: Stworzyliście – nie da się ukryć – na podstawie Młodych Tytanów, własną drużynę Nightwatch. Jaka jest Twoja postać, czy możesz się z nią identyfikować?


 


G: Młodzi Tytani to na tyle wyjątkowa drużyna i kreskówka, że bardzo nas zainspirowała do stworzenia własnego zespołu w podobnym klimacie. Cieszę się, że miało okazję się to wydarzyć, że na siebie trafiliśmy i byliśmy w stanie tego dokonać, mimo, że nie pokończyliśmy wielu rzeczy, które planowaliśmy Bestia :P. Ale już sama idea jest satysfakcjonująca. Reyze była pierwszą postacią, jaką stworzyłam, dlatego zależało mi, żeby była dla mnie wyjątkowa i żebym jako twórca, faktycznie była z niej zadowolona i mogła powiedzieć: „to jest właśnie to, co chciałam uzyskać, co chciałam ukazać”. Wiem, że miejscami może zostać odebrana jako idealna, ale naprawdę nie było to moim celem. Po prostu zestaw cech, na jakie się składa, może kreować ją na kogoś takiego. Reyze to osoba o otwartym umyśle, kulturalna, odważna, lubiąca się uczyć i służyć innym pomocą. Czasami do tego stopnia, że kompletnie zapomina o sobie i nie jest w stanie zidentyfikować własnych uczuć czy potrzeb. Nie jest to jednak żadne narzucanie się innym, raczej coś w rodzaju „W razie problemu możesz na mnie liczyć”. Jest pracoholikiem, zorganizowanym perfekcjonistą i woli planować niż improwizować. Nie znosi konfliktów i zawodzenia innych. Chociaż wygląda i nosi się dobrze, Reyze nie ma pojęcia o modzie – jej strój i fryzura jest pomysłem i dziełem artystycznej przyjaciółki z rodzinnej planety, stworzone, mając na uwadze jej cechy fizyczne, charakter i zainteresowania.


Myślę, że z Reyze mogę się identyfikować w pewnym stopniu – na pewno w sposobie myślenia i postrzegania świata, zrozumieniu wobec innych, bezkonfliktowości i perfekcjonizmie/chęci niezawodzenia innych. Z drugiej strony jednak jestem chaotyczna, skłonna do prokrastynacji i z automatu improwizuję – jeśli planuję, to tylko w umyśle i w sytuacjach, gdzie uznaję, że to potrzebne. No i dochodzi jeszcze dziwaczne poczucie humoru i wewnętrzne wieczne dziecko. W kwestii wyglądu natomiast mam zdecydowanie inną wizję, która bardziej przypomina mnie samą (design można zobaczyć na dA).


Podsumowując: Jakie wnioski można wyciągnąć z powyższej ściany tekstu? Na pewno to, że kreowanie postaci jest niesamowitą, stymulującą wyobraźnię i umysł zabawą. DLA KAŻDEGO. Jeśli ktoś Tobie/Wam kiedyś powie, że opowiadania, komiksy, kreskówki i ogółem szeroko pojęta (fan/)fikcja to pierdoły dla dzieci, to przypomnij/przypomnijcie mu, że większość tych rzeczy została stworzona przez dorosłych ludzi. Nie dajmy zniszczyć swoich marzeń i zabić swojego ja.


 


R: Twój wymarzony fanfik? Gdybyś miała wybrać motyw, bohaterów, długość i zakończenie?


G: Marzy mi się crossover Młodych Tytanów z Nightwatch – kilku niepowiązanych ze sobą wrogów Tytanów, być może tych bardziej rozpoznawalnych, łączy siły i chce się zemścić na bohaterach, obierając sobie za cel zniszczenie wieży T i całego miasta silną wiązką lasera, która miałaby zostać wystrzelona z jednego z satelitów krążących wokół Ziemi, który jest kontrolowany z przejętej bazy na Księżycu. Nightwatch ruszają Tytanom i badaczom na Księżycu na pomoc i wspólnie próbują powstrzymać operację. Długość optymalna – nie za krótko, nie za długo – w ilości słów nie umiem tego określić. Zakończenie: Chciałabym, żeby to było takie 50/50 – i jasnej i ciemnej stronie mocy coś się powodzi i coś nie powodzi. Myślę, że wtedy by było ciekawiej. Przyznaję, że gdybym miała ten pomysł dobrze przemyślany i znała lepiej, niż znam postacie reszty naszej załogi (by poprawnie tymi postaciami operować w historii), to napisałabym coś takiego.


 


R: Dostajesz dzisiaj wiadomość od autora fanfików, aby stworzyć fanart pod jego/jej historię. Czy przyjmujesz takie wyzwania?


G: Musiałabym najpierw dowiedzieć się mniej więcej, co będę rysować, ponieważ mogę nie być w stanie narysować wszystkiego. Ale jest duża szansa, że bym na to przystała. Fajnie jest zilustrować nieco historię, by nakierować czytelnika na jak najbardziej „poprawne” wyobrażenie akcji.


 


R: Czy byłabyś w stanie napisać ten jeden rozdział na prośbę z zewnątrz? A może pisanie zostało daleko w przeszłości i ten „rozdział” jest już zamknięty?


G: Bez pomysłu i motywacji byłoby ciężko, ale myślę, że spróbowałabym chociaż... spróbować J


 


R: Uważasz, że Dzień Fanfików to dobry pomysł? Szczerze mówiąc, polski fandom Młodych Tytanów nieco przygasł, a pojawiają się takie idee – czy słusznie?


G: Jeszcze jak!


To jest chyba jedna rzecz z nielicznych, której nie potrzeba kwestionować. Jeśli tylko coś jest w stanie wskrzesić dawnych twórców i zachęcić nowych do tworzenia, to warto w to dalej iść. Z mojej strony rozszerzyłabym ten pomysł o ustanowienie jeszcze innych dni – innych dziedzin sztuki: Dzień AMV, Dzień FanArtów, Dzień Komiksów. Każdy zainteresowany mógłby w przeznaczonych do tego tematach wrzucić coś ciekawego od siebie.

Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Świetne! Świetne! 100% [1 głos]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [0 głosów]
Dobre Dobre 0% [0 głosów]
Średnie Średnie 0% [0 głosów]
Słabe Słabe 0% [0 głosów]