Z lekkim opóźnieniem, jednak w końcu udało mi się naskrobać recenzję 3 odcinka. Starałam się, by była ona bezspoilerowa, aby nie psuć nikomu zabawy. Czy i tym razem Titans stanęło na wysokości zadania i dorównało poprzednim odcinkom? Jak najbardziej.
Tytuł: Origins
Scenarzyści: Richard Hatem, Geoff Johns, Marisha Mukerjee & Greg Walker
Data premiery: 26 października 2018
Odcinek skupia się głównie na Robinie, a to oznacza bardzo dużo wspomnień związanych z Brucem Wayne’em i młodością mężczyzny - w pewnym momencie dostajemy nawet wspomnienia we wspomnieniach. Młody Grayson (w tej roli Tomaso Sanelli) nie jest potulnym barankiem, który z radością przyjmuje wiadomość o adopcji. Chłopak nie potrafi sobie poradzić ze śmiercią rodziców, a jego działania doskonale to odzwierciedlają. Znalazło się również więcej czasu antenowego dla Starfire, której bardzo brakowało mi w poprzednim odcinku, pojawia się również Beast Boy (co prawda na krótką chwilę, jednak scena z nim jest w pewien sposób urocza).
Star dostarcza najwięcej akcji w odcinku, wydaje się być też najbardziej brutalna ze wszystkich dotychczas przedstawionych postaci. Podoba mi się kreowanie jej na twardą babkę, która po rozgromieniu grożących jej mężczyzn zabiera torebkę, uśmiecha się i odjeżdża w siną dal kradzionym samochodem. Jestem ciekawa, jak dalej potoczą się jej losy i co się stanie, gdy w końcu odzyska wspomnienia. Jak na razie uważam ją za jedną z najlepszych postaci w całej produkcji.
Nuclear Family jest dość przerysowane, ale mimo to ciekawe. Potrafią rozbudzić zainteresowanie swoim psychopatycznym zachowaniem, są również głównym motorem napędowym fabuły przez większość czasu. Ciągle również nie znamy w pełni ich motywacji, a jedyne, co wiemy, to fakt, że polują na głównych bohaterów. Podoba mi się postawienie przez twórców na mniej znane postacie, zanim poznamy bardziej rozpoznawalnych wrogów Tytanów (takich jak Slade czy Trygon).
Oprócz świetnie dobranej muzyki i dobrze wyglądających scen walki, cały serial zapewnia niewielkie, z pozoru błahe rzeczy, które składają się na jego poziom – przejścia z jednej sceny do drugiej są płynne właśnie dzięki kawałkom muzycznym, nie zapomniano nawet o takich głupotkach, jak kwestia tego, kto zapłacił za obiad czy co się stało z kubkiem Rachel. Są to teoretycznie nieistotne sprawy, ale jednak sprawiają, że patrzę przychylniej na całą produkcję. Niestety, niekiedy tego dopieszczenia szczegółów trochę brakuje (skąd Star ma pieniądze? dlaczego pamięta akurat to, jak prowadzić samochód?). A może po prostu wszystko chcę wiedzieć zbyt szybko i czepiam się szczegółów.
Na pierwszy plan wybija się (i zaczyna mi już powoli przeszkadzać) schemat, polegający na tym, że Rachel jest w niebezpieczeństwie, ucieka, znajduje ją ktoś, kto zabiera ją w pozornie bezpieczne miejsce tylko po to, by znowu wydarzyło się coś złego i by dziewczyna znowu musiała uciekać. CGI w dalszym ciągu wymaga poprawek, co widać chociażby w akrobatycznych wyczynach młodego Graysona. Kolejną techniczną kwestią, nad którą powinni pochylić się twórcy, to dopasowanie głośności muzyki i dialogów: raz dostajemy szepczące gdzieś w tle postacie, których rozmowy praktycznie nie da się usłyszeć, by za chwilę dostać po uszach głośną muzyką/jumpscarem. Momentami jest to bardzo uciążliwe, zwłaszcza dla użytkowników słuchawek. Również początek odcinka wydaje mi się strasznie nieskładny i zbyt pocięty: zaczynamy od scen z poprzedniego odcinka, potem mamy przeskok do wydarzeń sprzed dwóch dni, wracamy do Rachel, następnie przyglądamy się Graysonowi przez 5 sekund, by przeskoczyć do jego wspomnień (w których dostajemy kolejne flshbacki), znowu wracamy do teraźniejszości i tak przez cały czas, dopiero w połowie seansu skakanie z miejsca na miejsce trochę zwalnia.
To, co zdecydowanie mi nie pasuje pod względem fabuły, to losy partnerki Graysona. Jeśli okaże się, że w następnych odcinkach nic z nią nie dostaniemy, to po co było ją w ogóle wprowadzać? Trochę to brzmi tak, jakby scenarzyści mieli jakiś pomysł, ogłoszono casting, a potem zorientowano się, że coś nie wyszło i trzeba naprędce rozwiązać problem.
Pomimo niektórych zastrzeżeń, o których mogliście przeczytać wcześniej, jestem tym serialem zachwycona i uważam, że nie mogliśmy dostać z Tytanami nic lepszego. Poprzednim odcinkiem byłam trochę zawiedziona (postacie Hawka i Dove kompletnie mi się nie spodobały), natomiast ten dzięki przywróceniu Star oglądałam z przyjemnością. Jest to jedyna produkcja, na którą z niecierpliwością czekam każdego tygodnia i zdecydowanie polecam ją każdemu, kto Titans jeszcze nie oglądał.
Świetne! | 100% | [2 głosy] | |
Bardzo dobre | 0% | [0 głosów] | |
Dobre | 0% | [0 głosów] | |
Średnie | 0% | [0 głosów] | |
Słabe | 0% | [0 głosów] |
Co do tematu, twórcy robią wszystko pod rozwój/wzloty i upadki/niespodziewane posunięcia w fabule. Na razie wychodzi im to generalnie na plus