Od jakiegoś czasu sumiennie nadrabiam wszystkie komiksy, których z wiadomych przyczyn nie mogłem przeczytać wcześniej. Moja lista jest nadal skromna, ale powoli idę do przodu. Po serii Harley Quinn, dwóch tomach Aliasu z konkurencyjnego Marvela, a także fenomenalnym Batmanie z Ziemi Jeden na mój celownik trafiły ze szczególną uwagą dwa kolejne tytuły: Gotham Central i Droga do Odrodzenia. Superman: Lois i Clark. Dziś zajmę się omówieniem pierwszego z nich.
Gotham Central to opowieść skupiająca się na zmaganiach prawdziwych, niedocenianych bohaterów Gotham – policjantów z Wydziału Poważnych Przestępstw, która na amerykańskim rynku uchodzi za serię kultową. Głośne nazwiska jej głównych twórców Ed'a Brubackera oraz Greg'a Rucki w połączeniu z wyróżnieniami nagród Eisnera i Harveya oraz znakomitymi recenzjami każą sądzić, że jest to jeden z tych tytułów obok którego każdy fan DC nie powinien przejść obojętnie. Jakie są zatem moje wrażenia po lekturze?
Muszę przyznać, że Tom Pierwszy: Na służbie był miłą odskocznią od standardowych trykociarskich historii, które są nam serwowane na każdym kroku. Tutaj charakter opowieści jest zdecydowanie skromniejszy, a wydarzenia dzieją się na o wiele mniejszą skalę od tego do czego przyzwyczaiło nas amerykańskie wydawnictwo.
W centrum historii znajdują się bohaterowie wspomnianego wcześniej Wydziału Poważnych Przestępstw znajdującym się w głównym posterunku Gotham. Zespół został osobiście stworzony przez Jima Gordona, który jeszcze przed przejściem na emeryturę dobrał najlepszych i najbardziej wartych zaufania ludzi. Ostatnie słowo nie jest przypadkowe, gdyż jak to ludzie – zmagają się oni z codziennymi problemami, różnią się poglądami i nie zawsze są zgrani. Nie śpieszą się nawet do kooperacji z Batmanem, a ich praca należy do ciężkich i niewdzięcznych. Zabraknie tutaj także widowiskowych pościgów i akcji, chociaż dzieje się wcale nie mało. Wszystko w tym komiksie ma bardzo osobisty charakter, zatem kreacja postaci wydaje się w pełni oddawać ich ludzką stronę.
W pierwszym numerze mamy do czynienia z kilkoma wątkami głównymi. Żeby nie psuć wam historii (chociaż wielkich spoilerów i tak by nie było) wspomnę tylko, że każdy z nich skupia się na innym duecie i lekko się przeplata z pozostałymi wydarzeniami, dając wrażenie kontinuum, a nie zamkniętej, staro-formatowej historii.
Cała historia jest pełna uczuć. Klimat kryminału pozwala przy wolnym tempie na poruszenie bardziej osobistych wątków, nie odbiegając ani nie bojąc się poruszania trudnych kwestii, przy czym cały czas czuć, że mamy do czynienia ze światem DC. Twórcy w tym celu zastosowali proste zagranie w postaci epizodycznych występów różnych znanych już twarzy. W pierwszym tomie pojawia się aż trzech dobrze znanych przestępców z uniwersum Batmana, a samego Mrocznego Rycerza tutaj nie zabraknie mimo iż ujrzymy go jedynie w kilku kadrach. Dzięki takiemu zgrabnemu wykorzystaniu „gościnnych” występów postaci całość jest bardzo dobrze wyważona i akcja ani na chwilę nie stawia w cień naszych głównych bohaterów.
Jest zatem nowe podejście, kryminalny klimat oraz oddanie sprawiedliwości. Ten ciekawy miks spodoba się niejednemu czytelnikowi, jednak czy przypadnie do gustu wszystkim? Szczerze mówiąc na swoim przykładzie już mam wątpliwości. Nie da się ukryć że była to miła i przyjemna lektura, która co więcej nie męczyła i przez którą, mimo całkiem obszernej zawartości, szybko przeszedłem, jednak zabrakło tego czegoś. Po ocenach i recenzjach które znalazłem w internecie spodziewałem się czegoś lepszego. Może to wina mojego nastawienia, ponieważ oczekiwałem wielkiego wow, a może po prostu zbyt wysokich wymagań. Ale jest pewna rzecz, którą muszę skrytykować.
Sam komiks - o czym nie wspomniałem na początku, a powinienem był – nie jest wcale młody. Mimo iż do naszego kraju trafił dopiero w ostatnim czasie, to za oceanem jego premiera nastąpiła już w 2003 roku. 14 lat w przypadku komiksów to wcale nie tak dużo, szczególnie jeśli porównać zmiany w stosunku do tych które nastąpiły w grach czy telewizji – jednak na niniejszym przykładzie bardzo dobrze widać jak zestarzała się warstwa wizualna.
Jestem świadom tego, że stylistyka utrzymana w klimacie noir, proste kolory i cieniowanie zostały wykorzystane celowo. Zwykle jestem fanem takich wyborów, a jeśli chodzi o taki gatunek jak kryminał zdają się pasować jak ulał. Nie podoba mi się jednak styl rysunków, który temu wszystkiego towarzyszył i który w takim medium jak komiks ma jednak duże znaczenie. Nie zrozumcie mnie źle - sama kreska jest w porządku. Jednak w trakcie lektury nierzadko miałem problem z rozpoznaniem postaci i odpowiednim zwróceniem uwagi na otoczenie przez co dłużej musiałem analizować każdy kadr. Szczególnie uciążliwe to jest gdy mamy do czynienia z tyloma nowymi postaciami, gdzie każda z nich ma na twarzy podobny grymas, a w rezultacie trudno ją rozpoznać. Jak wspomniałem sama otoczka również nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia, często była chaotyczna i niewyraźna. Te czynniki spowodowały, że pod tym względem czytanie komiksu było dla mnie męką. Niewiele potrzeba było by całość przedstawiała się o wiele bardziej przystępnie – przykładem niech będzie przywołany we wstępie Jessica Jones: Alias z Marvela, który pod względem graficznym zbyt wiele się nie różni, a jednak pozostawia po sobie miłe wrażenie.
Trzeba też zaznaczyć, że momentami dialogi zgrzytały. Nie jest to już jednak wina twórców, a przełożenia na inny język – tłumaczenie samo w sobie do nieudanych nie należało, ba. Było ono całkiem zgrabne i wierne oryginałowi, jednak momentami sprawiało wrażenie zbyt drętwego jak na polskie standardy.
Muszę się więc w tym momencie nie zgodzić z pozostałymi recenzentami i ostudzić entuzjazm w stosunku do Gotham Central. Tak naprawdę pierwszy tom zostawił po sobie, przynajmniej w moim odczuciu mieszane wrażenia. Całkiem udany scenariusz, ciekawa tematyka i zgrabny sposób narracji są niewątpliwie jego dużymi plusami. W trakcie czytania tych dziesięciu zeszytów nie sposób było się nudzić. Mimo iż słowo „akcja” nie nadawałoby się na hasło reklamowe serii to komiks jednak cały czas trzymał w napięciu i był bardzo wyjątkowy. Z drugiej strony mamy do czynienia jednak z mocno średnimi rysunkami i znośnym tłumaczeniem, które odbierają nam przyjemność płynącą z lektury. A to wszystko na status serii „kultowej” to jednak trochę za mało. Być może moje wrażenia poprawią się po przeczytaniu następnych dwóch tomów. Póki co jednak jestem zmuszony wystawić opowieści zdecydowaną szóstkę w dziesięciostopniowej skali.
Mała adnotacja dla kupujących: jeszcze tak z boku kilka słów o koszcie. Rekomendowana cena w postaci 69,99 zł może niektórym się wydać odrobinę zbyt wysoka. Komiks jednak możecie łatwo znaleźć w internecie w granicach do 45 złotych, a to już zauważalnie mniej jak na taki zakup. Jeśli ktoś z was jednak z jakiegoś powodu nastawił się na zakupy w tradycyjnym sklepie i dystrybucję w Empiku, polecam wyrobić sobie kartę mój Empik. Dzięki temu czekać będą na was różne zniżki, które zniwelują różnicę cenową ;) Na dzisiaj to by było tyle. Nowa odsłona Zwinnego Na Wakacjach już niedługo.
W każdym razie komiks ciekawy dla mnie, na pewno pod względem klimatu i tematyki.