Wonder Woman (2017)

Wonder Woman to film, który w przeciwieństwie do próbującego silić się na luzactwo Suicude Squad czy patetycznego i nielogicznego BvS, stanął na wysokości zadania i podźwignął całe uniwersum kinowe DC. Mamy tutaj do czynienia z typowym origin story - poznajemy historię amazonki Diany (Gal Gadot), która dzięki fotografii przenosi się wspomnieniami do czasów swojego dzieciństwa. Mała księżniczka, mieszkająca całe życie z dala od świata zewnętrznego, karmiona mitami o bogach i ludziach, szkoli się w walce, by pewnego dnia stanąć w obronie ludzkości, kiedy na świat powróci bóg wojny Ares i wywoła istne piekło. Okazja nadarza się, kiedy brytyjski lotnik oraz szpieg Steve Trevor (Chris Pine) rozbija się u wybrzeży Wyspy Amazonek w trakcie ucieczki przed Niemcami. W ten sposób amazonki dowiadują się o trwającej właśnie I wojnie światowej. Diana, przekonana o tym, że to Ares musi stać za wybuchem Wielkiej Wojny, wyrusza wraz z mężczyzną do Londynu, by dostarczyć wykradziony notatnik i spełnić swoją powinność. Wojna nie jest jednak tak prostą sprawą, jak jej się to na początku wydaje. Ludzie nie są dobrzy i sprawiedliwi, jak twierdziły mity; nie walczą honorowo, mordują niewinnych, sieją chaos i zniszczenie, wymyślają nowe sposoby na zabijanie coraz większej ilości swoich pobratymców. Oprócz walki na froncie, Diana ma także okazję poznać i zrozumieć nieznany jej dotąd świat ludzi. Jest jednak przy tym bardzo błyskotliwa, urocza i naiwna, ale nie głupia, a większość gagów w tej produkcji opiera się właśnie na jej nieznajomości realiów świata śmiertelników.

To, co zdecydowanie cenię w tym filmie, to obsada. Diana i Steve to postacie z krwi i kości, którym kibicuje się od samego początku. Ich jedynym celem jest ratowanie świata przed Niemcami/Aresem i choć wydaje się być to bardzo naiwne, to nie dają nam żadnego powodu, by ich nie lubić. Dodatkowo odnoszę wrażenie, że miss Izraela została wręcz stworzona do tej roli, bo sprawdza się w niej fenomenalnie. Nie da się wobec niej być cynicznym, bo rozbraja swoją szczerością i niewinnością. Postać Diany jest dobrze napisana, a dodatkowo Gal Gadot swoją grą przekonuje nas, że to są jej prawdziwe motywacje i cele, a nie tylko ślepe podążanie za scenariuszem. Chris również radzi sobie świetnie, tak samo jak i postaci poboczne, które później dołączają do naszej głównej bohaterki (jestem zakochana w sekretarce Ettcie - w tej roli Lucy Davis).

Niestety, nie można tego samego powiedzieć o głównych antagonistach. Brakowało mi w nich przede wszystkim swego rodzaju głębi - doktor Trucizna (Elena Anaya) wydawała mi się średnio zafiksowana na punkcie tworzenia swojej nowej broni masowego rażenia jak na jednego z głównych złoczyńców. Danny Hudson natomiast zrobił z Ludendorffa typowego "złego Niemca", który jest zły, robi złe rzeczy, śmieje się jak postać z kreskówki po zamordowaniu grupy ludzi i to na tyle. Jeszcze gorzej od tej dwójki wypadł Ares, bo przed Wielką Bitwą Która Ma Na Celu Ustrzec Świat Przed Złem dostaje on ok. 5 minut i w tym czasie po prostu zakazuje głównym bohaterom robić to, co wydaje im się słuszne ze względu na dosyć naciągane powody. Błędem był już kliszowy w tego typu filmach plot twist dotyczący głównego przestępcy, bo nie dostał on należytej porcji czasu, by dobrze zbudować swoją postać. Wiemy, że jest, że jest tym zły, i że chce zniszczyć ludzkość, bo... no właśnie, bo tak. Tylko nieznacznie wspomniany jest powód podżegania ludzi do bratobójczej walki, jednak nie poświęcono tej kwestii na tyle czasu, by stała się ona przekonująca.
Sceny walki wyglądają fenomenalnie, a sam film spokojnie może konkurować z produkcjami Marvela pod każdym względem. Istnieje kilka niedociągnięć, które jednak przez większość czasu zdają swój egzamin - mam na myśli chociażby nadmierne wykorzystanie slow motion (np. bitwa na wyspie), bez którego jednak scena, w której Diana wybiega z okopów nie byłaby już tak epicka (a wręcz wzruszająca). Słabiej wypadły niektóre momenty walki za pomocą lassa, choć tu też istnieje rozłam - o ile niektóre sceny trochę kulały pod tym względem, tak inne wyszły dokładnie tak, jak powinny. Zdecydowanie najgorzej wypadła walka finałowa, ale Chris Pine swoimi wyczynami zdążył pewne niedociągnięcia zamaskować, a przynajmniej odwrócić od nich uwagę widza. Miejscami rzuca się w oczy także wygładzenie niektórych spraw, jak chociażby brak krwi (jakby nie patrzeć, to czasy wojny) - winę za to można zwalić jedynie na rating filmu, PG-13.
Mocnym punktem, do którego nie ma się jak przyczepić, jest soundtrack. Idealnie zgrany ze scenami, odpowiednio oddaje uczucia towarzyszące głównej bohaterce i pozwala nam się lepiej wczuć w jej sytuację. Jest po prostu perfekcyjny i naprawdę, nie pamiętam, kiedy ostatnio czymś tak mocno się zachwyciłam. Moje serce skradły również napisy końcowe, a raczej grafiki w tle, ale to pewnie tylko moje jakieś skrzywienie.
Patty Jenkins udało się stworzyć naprawdę dobry film, który przyjemnie się ogląda i któremu jednocześnie nie da się za wiele zarzucić. W końcu dostaliśmy dzieło, które pokazało nam prawdziwą superbohaterkę, która ma jasno wytyczone cele, która posiada swoją ciekawą historię oraz która potrafi wlać w ludzi nadzieję i robi to o niebo lepiej niż Superman. Całość jest na tyle dobrze zgrana, że osobiście jeśli nadarzy się tylko okazja, to pierwsza będę biegła do kina, by móc ten film obejrzeć ponownie, chociażby dla samej Gal Gadot. Nie dość, że dostaliśmy naprawdę dobry film, to należy jeszcze dodatkowo pamiętać, że opowiada on o kobiecie oraz został wyreżyserowany przez kobietę, co jak widać na powyższym przykładzie świetnie się sprawdza. Mam nadzieję, że DC pójdzie za ciosem i skupi się w przyszłości na filmach, których bohaterki przejmą stery i będziemy w końcu mogli chwilę odpocząć od wałkowanego w tę i z powrotem duetu Batmana i Supermana.
Warto wybrać się do kina? Zdecydowanie.

Ciekawostki
- Film podczas weekendu otwarcia zarobił ponad 228 milionów dolarów na całym świecie;
- Początkowo główną przeciwniczką Wonder Woman miała być Circe;
- Podczas zdjęć dodatkowych Gal Gadot była w piątym miesiącu ciąży. Mimo to wykonała wszystkie potrzebne sceny kaskaderskie. Stworzono dla niej specjalny kostium z green screenem wokół brzucha, który umożliwił za pomocą grafiki komputerowej ukrycie jej błogosławionego stanu w post-produkcji;
- W komiksach Steven Trevor i Diana spotkali się podczas II wojny światowej (1939-1945), a w filmie następuje to w czasie I wojny światowej (1914-1918);
- Jeszcze przed swoją światową premierą film został zakazany w Libanie ze względu na izraelskie pochodzenie Gal Gadot oraz jej służbę w tamtejszym wojsku;
- Według reżyserki Patty Jenkins, Wonder Woman może mieć około 800 lat;
- Wersja Blu-ray i DVD nie będzie zawierać żadnych dodatków, ponieważ według słów reżyserki żadna z planowanych scen nie została usunięta;
- Film nie zawiera żadnych scen po napisach, ale można sobie posiedzieć, by pooglądać cudowne grafiki.

Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Świetne! Świetne! 100% [1 głos]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [0 głosów]
Dobre Dobre 0% [0 głosów]
Średnie Średnie 0% [0 głosów]
Słabe Słabe 0% [0 głosów]