Zobacz temat
 
Róż vs. luz
Bójcie się.
Moonlady doda swoją część kiedy będzie mogła.
Do tego czasu nie komenujcie.
A w tym temacie wcale nie piszczie komentarzy.
_________________________________________________________________

Położyłam się na hotelowym łóżku.
Po wczorajszej kłótni z Robinem... To nawet nie była kłótnia.
Zanim do mnie przyszedł zdążyłam się przebrać, wyprostować włosy i związać je w 2 słodkie kucyki.
Nie chciałam rozmawiać z nim o walce.
Kiedy wpadł jak tornado do mojego domu przeszukiwałam wszystkie półki próbując znaleźć swoją białą walizkę podróżną z 3 kółeczkami i uchwytem na teleskopie.
On chodził w kółko jak pies goniący własny ogon, klął na czym świat stoi i zamaszyście gestykulował .
Tymczasem ja pakowałam się niespiesznie, ignorując jego tyradę.
Ocucił go dopiero stukot moich obcasów.
Próbował zatrzymać mnie w drzwiach wyjściowych.
Potem pobiegł za mną aż na parking podziemny gdzie stał zaparkowany mój czerwony jaguar z rozsuwanym dachem.
Złapał mnie za rękę kiedy otwierałam bagażnik.
- Nie pozwalam ci jechać do Nowego Jorku.- kiedy to mówił patrzył na mój nadgarstek w jego uścisku.
- Nie możesz mi niczego zabronić.- zdematerializowałam rękę i wrzuciłam walizkę do bagażnika.
Kiedy uruchomiłam silnik Robin zrozumiał że nie zatrzyma mnie siłą.
Teraz jestem w Nowym Jorku. Zameldowałam się w przytulnym hoteliku. Moje autko stoi na parkingu po drugiej stronie ulicy.
Sięgnęłam do kieszeni pudrowo różowych, jedwabnych rurek.
Zegar w moim Diorphone wskazywał godzinę 14: 00
Uśmiechnęłam się mimowolnie, jak zawsze kiedy dotykałam tego ważącego 135 gram, Czarno - złotego cudeńka które dostałam w prezencie od Victora.
Wstałam z łóżka, pociągnęłam usta czerwonym błyszczykiem, zmieniłam Lobuty na płaskie balerinki i wyszłam na spacer.
Kilka minut szłam spokojnie po czym obrałam kierunek Bronx i przeniosłam się na dach jakiegoś walącego się bloku.
Pojawiłam się w obłoczku jasnego światła obok jakiejś czarnowłosej dziewczyny w wielkich okularach przeciwsłonecznych.
Siedziała i dyndała nogami.
Przez chwilę patrzyła na mnie jakby zobaczyła ducha. Patrzyła na mnie jak gdybym zupełnie nie istniała.
Przywitałam się grzecznie. Może to ją wyrwie z szoku.
Małe usta czarnowłosej lekko się otwarły.
Miałam jej już powiedzieć żeby je zamknęła, ale ona odezwała się pierwsza.
- Chwila, moment, tak? - Szybko stanęła na prostych nogach.- Jesteś złudzeniem? Halucynacją, omamem, czymś w tym stylu?
Skąd jej to przyszło do głowy?
- Nie. Zwariowałaś?- Kiedy pokręciłam głową poczułam delikatny ciężar moich złotych kolczyków których zapomniałam zdjąć.
Znowu na mnie spojrzała a ja odruchowo zrobiłam jeden szybki krok w jej powierzchniowe myśli.
Miała zamiar mnie okraść.
Cofnęłam się kilka kroków. Od krawędzi dzieliło mnie zaledwie pół metra. Zamachałam skrzydłami gotowa w każdej chwili odlecieć.
Edytowane przez Lavender dnia 2010-06-07, 19:28
Bo wiesz, ona nie chciała podbijać świata, chciała by ktoś podbił go dla niej, owinął w wielką czerwoną kokardę i dał jej w prezencie.
Nie chciała wiele, ona jedynie chciała mieć wszystko.
Chciała spokojnego życia, w którym bez przerwy będzie się coś działo.
Buahahah.
*Moonlady wskakuje na serwis i dodaje swoją część* Rozczochrane włosy atakują!!

Wtorek, 15 kwietnia, 14:00.
Siedzę na dachu trzypiętrowego bloku w Bronxie i gapię się na ludzi poniżej. Fajne zajęcie. A przy okazji można wypatrzeć kolejnego bogacza, który wprawdzie nie ma ochoty pozbywać się zielonych, ale i tak mu ich ubędzie.
14:05.
Ej, tamten facet ma zielone włosy! Łał, zwolennik Greenpeace'u? A może to spowodowane wiosenną gorączką?
A tamte dzieciaki naciągają matkę na lody. Nieładnie! Bo jak kiedyś mamusi zabraknie, to kto wam będzie lody kupował, hę?
Czy tamten facet to przypadkiem nie jest kieszonkowiec?
Halo! On wyjmuje tamtej babci portfel z torebki! Spadaj stąd, bucu! Nie znoszę takiej amatorszczyzny.
Już chciałam zsunąć się po rynnie na dół, dorwać chłopaka i odebrać mu portfel, kiedy oślepiło mnie jasne światło.
Obok pojawiła się dziewczyna. Była śliczna jak aniołek z obrazka. Blond włosy, duże oczy, nieskazitelna cera... Ej, ja też tak chcę!
Zaraz... Ale jak ona się pojawiła na tym dachu? Bo chyba nie przyleciała. Spokojnie, Moonie, znajdź racjonalne wyjaśnienie.
Nie ćpam i nie piję alkoholu, to fakt. W chwili obecnej nie zażywam też żadnych leków. Nie mam też gorączki, więc...
Nie! To musi być kawa! Za dużo kawy, Moonie! Masz już halucynacje.
Ale przecież wypiłam dziś ledwo dwa kubki...
Nie, to kawa! Mniej kawy!
- Witaj.
Słodziutki głosik przywołał mnie do porządku. Ta dziewczyna wciąż tu jest? Tak, stoi i się gapi.
Jutro idę do psychiatry.
- Chwila, moment, tak? - wstałam.- Jesteś złudzeniem? Halucynacją, omamem, czymś w tym stylu?
- Nie - pokręciła głową - Zwariowałaś?
Raczej tak, złociutka. Raczej tak.
Spojrzałam na dziewczynę jeszcze raz. Dokładniej na jej uszy. I zatkało mnie.
Nosiła kolczyki. Nieziemsko drogie kolczyki. Halucynacja czy nie, warto spróbować. Pewnie dostanę za nie kupę kasy...
Edytowane przez Moonlady dnia 2010-06-07, 16:06
Czyli że można już się brechtać?
No to brecht, brecht, brecht...

images.tinypic.pl/i/00738/y56b242ktyp6.png


Nadające się do oglądania filmy fantasy można policzyć na palcach... no, niech będzie, że dwóch rąk. Ale rąk pracownika tartaku.
A. Sapkowski
Przejdź do forum: