Zobacz temat
 
Inna bo nie taka sama jak inni - Shatten
Prolog


"Początki zawsze są trudne. Niezależnie w jakim miejscu i o jakim czasie. Zawsze to co zaczynamy po raz pierwszy lub od nowa jest trudne. Skąd to wiem? Bo ja właśnie to przechodzę, tego doświadczam. Zaczynam moje życie od nowa. Bez starych zrzędzących nad uchem, karzących za to czego nie zrobiłam, bez starszego brata, który kazał na siebie mówić "szefie" i wykonywać jego rozkazy, bez starszej siostry, która robiła ze mnie pośmiewisko i poniżała kiedy tylko miała okazję. Wszystko od nowa. Tylko ja, mój pamiętnik i ta rozwalająca się willa na obrzeżach miasta w sąsiedztwie ruin kościoła i cmentarza, oraz nieczynnego już zakładu psychiatrycznego.

Kim jestem? Nazywam się Rolienne "Rou" De la Velle. Mam 16 lat i właśnie rozpoczynam nowe życie..."


Dodane przez Schatten, dnia 21.04.2011, 18:37.


Rozdział I

Komórka dzwoni jak oszalała. Niechętnie podniosłam się z łóżka (o ile dziurawy materac z kurtką zamiast poduszki można nazwać łóżkiem) i wkurzona wzięłam fona do ręki. "Kto normalny dzwoni o 3 nad ranem?!" - pomyślałam wściekła.
- Ugh... Ella. - mruknęłam zniesmaczona i rzuciłam telefonem o ścianę.
Rozsypał się na części i przy okazji przestał dzwonić. Grzmotnęłam się spowrotem na materac i spojrzałam w sufit. Ella. Niby moja przyjaciółka, a tak naprawdę spiskuje za moimi plecami z Blondi i jej gangiem. Mam jej dosyć. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam uciekając do Jump City. W Gotham może i nie było lepiej, ale wydaje mi się, że trochę za blisko. A zresztą. Co ja się będę. Mam wszystkich i wszystko głęboko gdzieś. Nie będą mi rozkazywać. Przeniosłam spojrzenie na widok za oknem. Mrok okrywał świat.
- To nawet lepiej. - powiedziałam cicho.
Podniosłam się i chwyciłam moją torbę. Wydobyłam z niej sztylet, który schowałam do pochwy przyczepionej do mojego paska. Założyłam czarną bluzę, kaptur wsunęłam na głowę i wyszłam na zewnątrz. Weszłam w głąb lasu. Jak zwykle moje zmysły wyostrzyły się na maxa. Słyszałam każdy najcichszy szmer, widziałam każdy nawet najdrobniejszy szczegół. W pewnej chwili przystanęłam. Ktoś szedł za mną. Stawiał ostrożnie kroki, ale i tak go usłyszałam. Oparłam się plecami o drzewo, które mnie kamuflowało i rozejrzałam wokoło. Ostrożnie wyjrzałam zza niego. Zmrurzyłam oczy. Ktoś czaił się za krzakiem dzikich malin. Mężczyzna. Nie, chłopak. Z tego co zarejestrował mój wyostrzony wzrok, miał kruczoczarne włosy i ubrany w bluzę, ciemne jeansy i adidasy. Jego oczu nie widziałam. Zasłaniał je nie tylko kaptur. Nie poruszyłam się przez nastepne kilka minut. Patrzyłam na niego i czekałam aż pierwszy wykona ruch. Chłopak, nie słysząc żadnych ruchów pomyślał, że uciekłam, więc zrobił błąd - podniósł się. W tej chwili chwyciłam za sztylet i rzuciłam nim w nieznajomego. Przyszpiliłam go do drzewa. Wyszłam z mojej kryjówki i podeszłam bliżej. Co dziwne, koleś się nie szamotał.
- Kim jesteś?! - zapytałam wkurzona. - Dlaczego mnie śledziłeś?!
Nie odpowiedział, tylko zauważyłam na jego ustach cwaniacki uśmiech. Zdarłam z jego głowy kaptur i stanęłam jak wryta.
- Richard...?

Dodane przez Schatten, dnia 26.04.2011, 13:00.

Rozdział II


Z nudów napisałam rozdział 2. Wiem, denny, ale nic na to nie poradzę...

Chwycił za sztylet i wyciągnął go, uwalniając się od drzewa. Ja nadal stałam jak wryta, a on nadal się uśmiechał.
- Hej Rou. - przywitał się. - Zwiałaś czy wybrałas się na spacer? - zażartował.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne... "nażelowany". - odgryzłam i chamsko odebrałam swój sztylet, po czym go schowałam.
- Ej, tylko jedna osoba może mnie nazywać "nażelowany"! - oburzył się.
Odwróciłam się i z szatańskim uśmiechem ruszyłam przed siebie.
- Tak wiem. Twoja dziewczyna. - powiedziałam, podnosząc gałąź.
Kiedy ją puściłam, Rich o mało by nie oberwał, a ja parsknęłam śmiechem.
- A tak w ogóle. Co u Kori? - rzuciłam do niego, kiedy się uspokoiłam.
Pozbierał sie chłopaczyna i dogonił mnie. Szliśmy równym tempem.
- Spoko. - wzruszył ramionami i włorzył ręce do kieszeni.
- To fajnie. Pozdrów ją ode mnie.
Przystanął.
- Sama to zrób. Skoro jesteś w Jump City, możesz wpaść do wieży, co ci szkodzi?
Gwałtownie się zatrzymałam. Co mi szkodzi? On się jeszcze pyta co mi szkodzi by zawitać do wieży T? Chyba se chłopak żartuje! Odwróciłam się na pięcie.
- Jeszcze się pytasz?! - wrzasnęłam, a stado kruków z pobliskiego drzewa poderwało się do lotu. - Przecież w twojej drużynie jest Garfield!
Przewrócił oczami.
- Rou, minęło już od tamtego dnia w cholerę mnóstwo czasu. Ty myślisz, że on to pamięta?
- Może i jest głupi, ale tego na pewno nie zapomniał. - odparłam. - Znam go lepiej od ciebie.
- Jasne. - mruknął, mijając mnie.
Stałam i patrzyłam jak zmierza w kierunku wieży. Szedł niby luzacko, ale widać było, że go to dręczy. Przez jeden głupi wieczór nie tylko stracił przyjaciół, ale również i dziewczynę. Musiał się potem cholernie starać, aby ją odzyskać. Dzięki Bogu, Kori nie jest taka jak inne dziewczyny. Doceniła starania Richa i wybaczyła mu. zawsze powtarzałam, że będą razem na dobre i złe. Spuściłam wzrok i utkwiłam go w czubkach moich butów. Były takie stare, że na jednym z nich widniał podpis Gara. W oczach pojawiły się łzy. Raz kozie śmierć. Podniosłam głowę.
- Rich! - zawołałam do chłopaka.
Był już daleko, ale mnie usłyszał. Odwrócił się.
- Jak będę na siłach to wpadnę do wieży! - wrzasnęłam. - Ale zrobię to tylko dla ciebie i Kor!
Uśmiechnął się.
- Dzięki. To do zobaczenia! - odwrzasnął, na co się uśmiechnęłam. - I macie się pogodzić!
- Na pewno! Idź już, bo ruda się będzie martwić o ciebie! - zaśmiałam się.
Pomachałam mu i chłopak zniknął mi z oczu. Wróciłam do willi z głową pełną pytań. Ugh... To będzie ciężki tydzień...

Dodane przez Schatten, dnia 26.04.2011, 20:56.
Przejdź do forum: