Zobacz temat
 
Córki Królowej - Jinx
Rozdział I - Irene

Mam na imię Irene i mieszkam na piątym księżycu Xeny (koło Układu Słonecznego). Wczoraj skończyłam 15 lat (według Ziemian), 3 nadlata (według Iończyków) i 11 lion (według xeńskiego czasu). Mieszkaniec którejś z planet dokoła Alfa Centauri uznałby mnie za niemowlę (u nich średnio żyje się przez 1000, 1500 lat).
Pewnie to dziwne, że chociaż moja ojczysta planeta to Xena, używam ziemskich określeń. Używam lat zamiast lion, a metrów zamiast centym, ponieważ moja mama pochodzi z Ziemi. To przez nią przez dwa lata musiałam latać na Zieloną Planetę do nudnego miejsca zwanego "szkołą". Dziwne. Gdyby nie to, że mój tata pochodził z Urana (tam dwulatki chodzą już do pracy) i odziedziczyłam po nim megaszybkie przyswajanie wiadomości, do dziś musiałabym chodzić do "szkoły".
Dobra. Wiecie już, że moja mama jest człowiekiem, a tata Uraninem. Mam jeszcze siostrę o imieniu Holly. Ma 8 lion (12 lat) i jest zupełnie inna ode mnie. Podczas, gdy moje włosy są grube i jasne, jej, koloru ciemnoczarnego, są cienkie, gładkie i mają dziwny, złowrogi połysk. Holly jest silniejsza, odważniejsza i szybsza ode mnie. Jest też o wiele zuchwalsza.
Muszę przyznać, że jest też chudsza... Ubiera się w czarne rurki i ciemne T-shirty, podczas gdy ja wolę niebieskie biodrówki i kolorowe bluzki.
Ale mimo tych wszystkich różnic świetnie się dogadujemy. Owszem, zdarzają się "zwarcia", ale dość rzadko. Gdy w "szkole" przezywano mnie od kosmitek i ufoludków, wystarczył lewy sierpowy Holly i wszyscy się zamknęli. A gdy z kolei ona miała kłopoty z "informatyką" (uczenie się o ziemskich, prymitywnych komputerach), ja, która jestem mistrzem w tej dziedzinie, przeprowadziłam małą zamianę ciał i zdałam dla niej (a raczej za nią) klasówkę.
A, gdybyście nie wiedzieli, zamiana ciał polega na przejściu mnie do ciała Holly i przeniesieniu Holly do mojego ciała. Czyli jakby "zamienienie się dusz miejscami", jeśli rozumiecie, o co mi chodzi.
Ale jest jeszcze jeden, ważny szczegół. Zamianę ciał mogą robić jedynie Xenianie, lub mieszkańcy innych planet krążących wokół tej samej gwiazdy, dokoła której krąży Xena. Czyli wokół Gammy.

Dodane przez Jinx, dnia 03.02.2012, 17:13.

Rozdział II - Holly

Hej, jestem Holly. Mam 8 lion. Pewnie Irene już wszystko wam napisała, ale wyjaśnię: liona odpowiada ziemskiemu rokowi, ale zaczyna się je liczyć od piątego roku życia. Poniżej pięciu lat, czyli jednej liony, liczy się miesiące, tak jak na Ziemi.

Nasza Osobista Kapsuła wznosi się na jednym z xeńskich księżyców, na Epilonie. Jesteśmy jego jedynymi mieszkańcami, ale nie narzekamy na brak towarzystwa. Dwa pozostałe księżyce Xeny są tak blisko, że połączyliśmy je linami z Epilonem. Jeśli chcemy przejść na Popsi lub Olgę, wystarczy złapać się sznura i się po nim przeciągnąć.

Ale gdy Irene i ja zaprzyjaźniłyśmy się z Marcinellą i Vo, córkami Wenusjanki, które mieszkały na Popsi, "przejścia sznurowe" używane były 20 tysięcy razy dziennie Bestia ;) Nasza mama bała się, że podczas prześlizgiwania się przez ten mały odcinek pustki kosmicznej puścimy się liny i odlecimy w kosmos. Dlatego, by ją uspokoić, zamontowałyśmy elastyczny, gumowy mostek i drugi sznur. W ten sposób przechodziłyśmy po gnącej się pod stopami kładce, dwiema rękami trzymając się lin, żeby nie odfrunąć.

A wtedy na kosmiczny rynek wjechały modne skafandry wielofunkcyjne. W buty były wbudowane cyber dopalacze, z dekoltu wysuwał się diamentowy hełm, a w rękawach ukryte były nadajniki, które po aktywowaniu przez właściciela stroju, pozwalałycię namierzyć, gdybyś na przykład się zgubił. A przy tym skafandry był różne: robocze, eleganckie. galowe, jednoczęściowe, dwu... - wyglądające jak zwykłe ubrania. Ja, Irene, Vo i Marcinella najwięcej miałyśmy tych ostatnich.

Wczoraj Marcinela i Vo odwiedziły naszą Kapsułę Osbistą i grałyśmy w BuUm, wenusjańską odmianę gry w gumę. Ja i Irene nie byłyśmy w tym zbyt dobre, w końcu gracze powini mieć trzy ręce i ogon, tak jak Vo i Marcinella... Zresztą do BuUm używa się gumy prosto z Wenus. A jeśli trzeba się wić między wirującą, inteligentną gumą, przypominającą wielkiego, żywego węża z żelków, nie dziwcie się, że jestem cała w siniakach, Irene zresztą też. Raven :-/

Dziś rano, gdy Gamma wzniosła się ku I kwadrze (godzina 8:30), obudziłam się. Włożyłam legginsy i krótki rękaw, po czym nie zaprzątając sobie głowy śniadaniem, wyszłam z mojej Przegrody. Mijając pokój Irene, nie usłyszałam żadnego odgłosu. Doszłam do wniosku, że zapewne śpi. Przyłożyłam dłoń do drzwi wyjściowych. Zapulsowały zielonym światłem, a potem zaczęły się otwierać. Zanim drzwi podjechały w górę na maksymalną wysokość, byłam już na dworze. Opadły na dół z cichym sykiem.

Szłam po epilońskim żwirze w kierunku fontanny. Oczywiście, nie była to zwykła, ziemska fontanna. Usiadłam na lśniącym murku i wpatrywałam się w sploty unoszących się w powietrzu strug wody. Wirowały, zmieniały kolory, zaplatały się w warkocze, tańczyły... Tak zachowuje się woda w Układzie Gammy.

- Holly! - usłyszałam za plecami. Ze strachu omal nie zażyłam kąpieli. Zeskoczyłam z murka i obejrzałam się, by zobaczyć, kto mnie woła. To była Vo. Dziś założyła mini i żółtą bluzeczkę. Na ogonie miała gigantyczną kokardę.

- Wygląda idiotycznie - pomyślałam - Ale nie powiem jej tego.

- Hej, Vo! - zawołałam - Co tu robisz tak wcześnie?

- Nie mogłam spać - pisnęła Vo, ziewając - więc nie mogłam się doczekać pierwszej kwadry. Gdy tylko Gamma wzeszła, wymknęłam się z KO.

- Rozumiem - powiedziałam - Ja przed sekundą się obudziłam.

- Masz może ochotę na rundkę w BuUm? - Vo zaświeciły się oczy.

- Eeeee...... - miałam całe ciało w siniakach, ale nie wypadało odmówić.

- Dobra - zgodziłam się.

Dodane przez Jinx, dnia 03.02.2012, 17:55.

Rozdział III - Irene

Gdy się obudziłam, I kwadra już minęła. Gamma jaśniała na zaróżowionym niebie. Ubrałam się szybko, wzięłam do ręki świeżego krabuxa (coś w rodzaju zmieniającego kształt owocu) i wyszłam z domu.

Pomyślałam, że Holly siedzi przy Fontannie i właśnie tam ją spotkałam. Grała w BuUm z Vo.

-Cześć, dziewczyny! - zawołałam. Holly podskoczyła w górę, zaplątując się w wenusjańską gumę.Ups.

- Zepsułaś mi najtrudniejszy układ! - darła się Holly, podczas gdy Vo starała się ją wyplątać z żelkowego węża.

- O rety, nie zrobiłam tego specjalnie! - syknęłam.

Holly jak wąż wyślizgnęła się ze splotów gumy i stanęła przede mną.

- nie interesuje mnie, czy zrobiłaś to specjalnie, czy nie - wycedziła - Ale masz przeprosić.

Jej oczy, którym miałam okazję przyjrzeć się z bliska, były zimne i bezlitosne. Miałam wrażenie, jakbym spoglądała w otchłań czarnej dziury. Kiedy byłam pewna, że Holly zaraz mnie wessie, odsunęła się i syknęła:

- Czekam. -

- P-przepraszam - zająknęłam się. Kurczę, co się ze mną dzieje? Boję się młodszej siostry!?

Jednak nigdy nie poczułam czegoś takiego. To uczucie wsysania....wciągania... i miażdżenia... Co to ma wspólnego z moją malutką Holly? Przecież to jeszcze dziecko!

Gdy tak myślałam, Holly wycofała się i zasysanie się skończyło. Poczułam ulgę.

- To jak, Irene? Przyłączysz się? - dopytywała się Vo.

- Nie, dzięki - wycofałam się - Innym razem.

Po wczorajszym szaleństwie miałam dość gry w BuUm. Dlatego postanowiłam wybrać się na kosmiczną przejażdżkę. Ustawiłam na skafandrze funkcję "lotu" i po chwili moje stopy oderwały się od żwiru na Epilonie. Poszybowałam w górę, aby z wysokości ujrzeć skupisko Epilonu, Popsi i Olgi, a potem Xenę, no i olbrzymią Gammę. Postanowiłam po raz pierwszy sama polecieć na Xenę. Zwykle raz na kilka dni ja, mama i Holly lecimy tam naszym Autolotem, ale jeszcze nigdy nie byłam tam w pojedynkę.

Na szczęście wynalazca skafandrów ustawił im parę rodzajów prędkości - prędkość na planecie oraz prędkość w Kosmosie. Ustawiłam maksimum mocy i pomknęłam w kierunku Xeny. Gdybym tylko nie była taka głupia i naiwna.. i spojrzała na wskaźnik z paliwem...

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Minęły dwie godziny. Jak mogłam być tak dziecinnie naiwna, żeby wierzyć, że z Epilonu dolecę na Xenę, korzystając tylko ze skafandra! Ale było już za późno. Utknęłam w pustce kosmicznej gdzieś między Olgą a Xeną. Mogłam tylko czekać aż w skafandrze skończy się zapas powietrza...

Unosiłam się w kosmosie, obracając się lekko dookoła własnej osi. Wokół mnie krążyły małe odłamki skał i kosmiczny pył. Gdzieś, daleko, przeleciał Latający Dysk. Po napisach na burcie dowiedziałam się, że to pewnie mieszkańcy Fobosa. Na Fobosie Latające Dyski są modne. Ale statek był za daleko, by mnie zauważyć. Zresztą Fobosjanie nie znają międzyplanetarnego języka kosmoskiego. Dysk minął Epilon i zniknął w oddali.

- I co ja zrobię? - pomyślałam ze strachem. Bałam się nawet odepchnąć nogami od skał, w obawie, że odlecę gdzieś dalej, w pustkę.

Nagle przypomniałam sobie o opcji namierzania. Wcisnęłam guzik i na wbudowanym w rękaw ekranie wyświetliła mi się lista osób, których numer identyfikacyjny skafandrów jest zapisany w moim kostiumie. Wybrałam Holly. Mój skafander natychmiast przesłał moje dane do jej kostiumu.

PRZESYŁANIE ZAKOŃCZONE - poinformowało mnie urządzeie. Odetchnęłam ciężko. To był wszystko, co mogłam zrobić. Wyłączyłam wszystkie opcje, oprócz funkcji namierzania i tych, które były mi niezbędne.

Teraz mogłam tylko czekać.

Dodane przez Jinx, dnia 04.02.2012, 15:35.
Przejdź do forum: